Po kilku sesjach na Pumpfoilu widzę, że ta dyscyplina ma jednak spory impact socjologiczny. Wywraca stolik i zrywa z dotychczas utartymi schematami.
Dlaczego tak się dzieje?
Windsurfing, Kitesurfing, Kitefoiling, Surfing wymagały bycia w jakimś określonym miejscu i określonym czasie. Potrzebna jest przestrzeń, wiatr no i fajnie jak jest ciepły klimat. W takich warunkach ludzie stadnie zbierają się w kilku miejscach na świecie (tak w przenośni, bo jest ich sporo), szukając optymalnego spotu do uprawiania którejś z wymienionych dyscyplin. Wszyscy surferzy znają Prasonisi, Sotavento, Tarifa, El Medano i Hurghada, Nowe Guty
i inne spoty. Jest ich jednak ograniczona ilość. Do tych miejsc jeżdżą i wszystko kręci się w okół spotów. Muszą zaistnieć odpowiednie warunki, żeby miało sens tam jechać. Musi być "pewny" warun. Inaczej czas jest stracony.
W wingfoilu wyglądało już to trochę inaczej. Wiele nowych miejsc stało się spotami. Ale dalej trzeba wiatru, żeby polatać. W niektórych miejscach pojawiły się zakazy (Sachsen), więc powyższe spoty dobrze też się sprawdzają w tej dyscyplinie.
Na spotach powstają spore społeczności, kluby, bazy i całe związane z tym zaplecze. Ludzie się poznają, spotykają i ze sobą związują.
I nagle pojawia się PumpFoil. Na sprzęcie można latać na sadzawce w parku, lub na jakimś innym mniejszym akwenie. Jest się totalnie niezależnym od wiatru, który regularnie występuje tylko w określonych miejscach.
Ludzie nie jadą już po 100, 200 km do najbliższego spotu. Wystarczy znaleźć coś w pobliżu.
Zrywają się więzy. Aż tyle osób nie będzie latało na Pump Foilu, że na każdym osiedlu będziemy mieli sporą grupę osób uprawiających ten sport. Będą jakieś mniejsze grupki. Po co jechać 200 km, jak można super polatać koło domu.
Wczoraj się na tym złapałem. 25 km od domu ładne bajorko. Kolega w pobliżu, ale nie 100 kolegów i koleżanek, jak w dobrym wietrznym dniu nad naszym jeziorem. Zrobiło się bardzo kameralnie.
Na Spot jechało się na prognozę. O prognozie też się sporo rozmawiało. Ostatnie 4 dni nie patrzyłem na windfindera, wcześniej pewnie 50 razy dziennie.
Jak będzie wiatr to na pewno pojadę na winga. Ale już nie na prognozowane 10-12 kts, tylko na 15 i więcej. Taka pogoda nie zdarza się zbyt często.
Ciekawe jak to się dalej rozwinie.